Archives for posts with tag: clubbing

– Czy ktoś zna jeszcze jakieś miejsce, gdzie zabronione jest robienie zdjęć nagrobkom?

–  Berghain.

– W sumie tak. Tam ciała i tu ciała.

– Tam prochy i tu prochy.

– Dzisiejszy program muzyczny w klubach zrobił się jak rodem z licealnych imprez, na których nie bywałem.

– A superstary na nogach dzieciaków wyglądają jak cytaty.

– Co byś mi polecił? Jaki klub?

– Ale jakiego rodzaju byś chciał?

– No, taki, żeby się nie ruchać.

– O, hej, miło cię widzieć. Dawno przyszedłeś?

– Niedawno. A odczytałeś moją wiadomość na mesendżerze?

– Nieee… A co, pisałeś, że będziesz?

– Nie, pytałem, czy jesteś.

 

Jakiż to chłopiec piękny i młody, jaka to obok dziewica?

– Toć to owa Skrzydłeczka Jakgąska, najwierniejsza z towarzyszek księżny Anny!

 

– I jak się bawiłaś z dziewczynami w sobotę?

– A daj sposób, zaczynałam imprezowanie ze zgrabną focaccią, a wyszłam z rozgotowaną lasagną.

– Nie żebym miał coś przeciwko lesbijkom… Ale muszę przyznać, że większość sytuacji przemocy w klubach, z jakimi się zetknąłem, wiązała się z ich działalnością.

– W sensie?

– No, bo one są bardzo terytorialne i emocjonalne.

– To chyba dobrze?

– No niezbyt, bo wyrywają krany i tłuką sedesy tudzież umywalki.

– Ale dlaczego?

– A bo ja wiem? Lubią, może muszą. Czują, że muszą. W każdym razie czują.

– A ciebie coś złego spotkało bezpośrednio?

– Mnie nie, ale mojego ówczesnego tak, przed laty. Przysiadł się do jednej sympatycznej dziewczyny, rozmawiało im się miło, po czym podeszła jej dziewczyna i zaczęła mu grozić. On to zbył mówiąc, że luz, że gdzieś tam parę stolików dalej jest jego chłopak i nie ma się co czuć zagrożona. No to poszła, a potem wróciła, zrzuciła go z krzesła, a że powiedział jej, co o tym myśli, to przywaliła mu z pięści w oko. Miała pierścionek, więc zalał się krwią, a cały był ubrany tej nocy na biało. Musieliśmy dać taksówkarzowi sto złotych napiwku, żeby w ogóle nas wpuścił do samochodu. I tak to było.

– Wiem, jak to jest. Ja dostałem w łuk brwiowy psim ciastkiem.

– Że co?

– No. Wstałem zalany łukiem brwiowym.

– Zabierz mnie stąd.

– Dokąd?

– Dam ci adres.

– Ale ja mam już adres. Swój.

– Ratuj mnie.

– Od czego?

– Ta plebejskość mnie dobija.

– Sorawa, nie chcem jiść, dopiero co przyszłem.

– Przyszedłem.

– To wychódź, ja przyszłem i zostaję.

– A ty jakie masz plany, kurwo?

– To twoje pytanie jakoś je zdefiniowało.