– Zabawne, że kiedyś mnie profesor tego uczył na studiach, a teraz ja z tego egzaminuję.
– Przejął pałeczkę.
– Tia, ciekawe, czy tak samo jest z chorobami, które się widziało u starszych…
– Zabawne, że kiedyś mnie profesor tego uczył na studiach, a teraz ja z tego egzaminuję.
– Przejął pałeczkę.
– Tia, ciekawe, czy tak samo jest z chorobami, które się widziało u starszych…
Znajomy pyta, kto się z nim przejdzie na rundkę po kościołach, żeby coś tam pooglądać. Inny odpisuje:
– Gdyby nie to, że nie znoszę przebywać w pomieszczeniach, gdzie sufit jest bardzo wysoko, i to sprawia wrażenie, jakby miało się wszystko na mnie zawalić, tobym się wybrał, jakbym był w Wawie.
– Dzień dobry. Co porabiasz?
– Wyspałem się, wstałem i prowadzę przez internet rozmowę z rozbudowanym komponentem emocjonalnym.
– Brzmi groźnie.
– Nie wiem, czy takie jest, czy było… W każdym razie właśnie robiąc kawę, zrobiłem odruchowo dla dwóch osób.
Harmonia początku tego duetu kojarzy mi się silnie z ostinatem z Berceuse Chopina (stąd wybór wykonania w podobnie wolnym tempie):
– As pants the hart for cooling streams, so longs my soul for thee, alas.
– Lo and behold! Wpadłeś. Jednak poezja ci nieobca. Temu jeleniowi niedaleko do serca.
– Z krwią trzeba postępować jak ze śmietaną do zupy.
– Tak różny, a tak podobny.
– No. To nie takie proste.
– Ale chemia jest, wbrew rozsądkowi. U mnie.
– U mnie tak prawie zawsze. Rassudok moj izniemogajet.
– Wytnij!
– Trochę ci nie zazdroszczę konstrukcji psychologiczno-intelektualnej, która wymusza na tobie nieustanną analizę całej otaczającej cię rzeczywistości.
– Skoro mi nie zazdrościsz, to pewnie widzisz, że to już wystarczająca dla mnie kara.
– To nie jest takie proste.
– Z tobą nic nie jest proste. Leworęczny poeta.
– Praworęczny, ale lewostronny. Mówię, że to nie jest takie proste.